W taki upał ciężko jest wysiedzieć w kuchni, a mnie wypadło robienie krokietów. Miałam resztki mięsa gotowanego i uznałam, że tak je najlepiej wykorzystam. Z wielkim smakiem zjedliśmy na świeżo, kilka zamroziłam, żeby mieć w razie czego szybki obiad.
Jest to bardzo proste danie, smakowite, jednak wymaga sporo pracy. Ale czegóż się nie robi dla żołądka Męża :-)
Składniki na farsz:
- 1kg gotowanego mięsa obranego z kości i zmielonego (poszłam na łatwiznę, założyłam do maszynki najdrobniejsze sitko do maku, a efekt był rewelacyjny - mieliłam mięso tylko raz, poza tym sitko zatrzymało wszystkie malutkie kawałki kości i chrząstek)
- 1/2kg pieczarek - pieczarki należy obrać, podsmażyć na patelni na minimalnej ilości tłuszczu. Zmieliłam je potem razem z mięsem, aby masa była jednolita
- 1 jajko
- przyprawy: sól, pieprz mielony, gałka muszkatołowa
Naleśniki:
- 4 jajka
- litr mleka
- spora szczypta soli
- 2 łyżki oleju
- około 560g mąki
Poza tym:
- 2 jajka
- 100g bułki tartej do wykończenia krokietów.
Naleśniki nam najbardziej smakują z ciasta w takich proporcjach. Olej daję do środka, placki smażę bez tłuszczu. Są rewelacyjne na świeżo prosto z patelni, ale szybko tracą wilgotność i sprężystość, a kiedy zesztywnieją trudno je zwinąć, bo pękają. Dlatego smażyłam naleśniki i przykrywałam je od razu talerzem, aby za bardzo nie wyschły i pozostały elastyczne.
Wykonanie:
Usmażyłam naleśniki i przykryłam, aby za bardzo nie wyschły.
Zmieliłam mięso i pieczarki na farsz, dodałam jajko i przyprawy, dobrze wymieszałam na gładką masę.
Naleśniki smarowałam farszem właściwie tylko w środkowym pasie, ale dość grubo. Zewnętrzne boki zawijałam do środka i robiłam rulon.
Na patelni rozgrzałam oliwę, krokiety obtaczałam w rozmąconym jajku i bułce tartej i smażyłam z czterech stron na patelni, aby wszędzie miały ładny, jednolity, złocisty kolor.
Do tego wyjątkowo barszczyk czerwony z torebki, bo generalnie jestem przeciwnikiem zupek i sosów w proszku. Ale nie miałam już siły gotować - czasem trzeba iść na kompromis :-)
Kiedy już pojedliśmy do syta, resztę krokietów zamroziłam na te dni, kiedy nie będę miała czasu albo pomysłu na obiad.
Serdecznie polecam!